Taki już jest ten świat

Festiwal Muzyków Rockowych w Jarocinie spełniał w swej kilkunastoletniej historii rożne funkcje. Dla mlodzieży był oazą kilkudniowej wolności, dla naukowców i dziennikarzy - miejscem gdzie powstawały socjologiczne ankiety i sensacyjne artykuły, a dla władzy - według teorii popularnej w rodzimej branży muzycznej - ta największa rockowa impreza w Polsce od początku swego istnienia traktowana była jako wentyl bezpieczeństwa. Jarocińską imprezę stworzył Walter Chelstowski. Gdy w 1987 roku odszedł, dla festiwalu nastały lata chude. Cztery lata później powrót Chełstowskiego wspartego przez Owsiaka rockowa branża witała z nadzieją na odrodzenie Jarocina. Nie brakło jednak uszczypliwych komentarzy, które wzbudzała megalomania szefa artystycznego: "Chelstowski w czasie festiwalu ma wynajety pokój z dwoma lóżkami. Na jednym śpi on, na drugim jego legenda". Chełstowski, sprawny organizator, nigdy nie był znawcą muzyki rockowej, za najważniejszy uważał przekaz słowny, stąd w programie Jarocina przeważały punkrockowe zespoły śpiewające teksty o anarchistycznym przesłaniu.

Te tendencje postanowił zmienić Kuba Wojewódzki, dziennikarz muzyczny wybrany w tym roku przez organizatora festiwalu firme ROK Corporation na szefa artystycznego jarocińskiej imprezy. "Niech Jarocin przestanie być utożsamiany z rockandrollowym skansenem, z mentalnym zaściankiem spod znaku łupu cupu - ogłosił w swoim credo Wojewódzki. - Jeśli chcemy zaprosić do Jarocina muzyczną Europe, to musimy jej cząstkę w standardzie organizacyjnym i artystycznym stworzyć u siebie". Dzień po zakończeniu festiwalu możemy stwierdzić, że ten ambitny zamiar estetycznego przewartościowania Jarocina powiódł się połowicznie. Wojewódzki słusznie chce odrzucić bagaż ideologiczny i zmienić jarociński festiwal w imprezę muzyczną. Sprzyjają temu zamierzeniu kontrakty ze sponsorami - Marlboro Music i PepsiCo. Dzięki ich obecności do Jarocina zaczną przyjeżdżać znane zespoły zagraniczne. W tym roku Marlboro wylożyło kilkaset milionów na sprowadzenie z Wielkiej Brytanii zespolu New Model Army. Jednak zmiana gustów jarocinńskiej publiczności przyzwyczajonej do punkrockowej estetyki wymaga kilkuletniej promocji zespołów proponujących odmienne brzmienie.

Co było grane

Dzień pierwszy na Dużej Scenie wypełniły w większości zespoły wywodzące się z tradycji punk i reggae, gatunków obecnych w Jarocinie niemal od początku istnienia tej imprezy. Publiczność entuzjastycznie przyjęła blok punkowy i koncertowe pewniaki - Lecha Janerke i Dżem. Mała Scena poświęcona tego dnia grupom metalowym skupiła fanów tego kierunku, sądzac z ich reakcji, w pełni zadowolonych z tak dużej dawki mocnej muzyki.

Dzień drugi miał być rozstrzygający dla potwierdzenia zamierzeń Wojewódzkiego o konieczności otwarcia festiwalu dla zespolów dotąd niedocenianych bądź pomijanych. Na Dużej Scenie pojawiły się zespoły śpiewające po angielsku, czego nie lubił Chełstowski, zespoły inspirowane nowoczesnym brzmieniem grup amerykańskich, takich jak Red Hot Chili Peppers, Faith No More czy Soundgarden. Grupy mniej znane jak Human, Incrowd czy Agency przyjęte zostały chłodno. Bez intensywnej promocji i wprowadzenia do repertuaru polskich piosenek zespoły te mogą nie doczekać kolejnego Jarocina.

Tego dnia na Małej Scenie miał się rozpocząć rozciągnięty na dwa wieczory koncert "Promocja", na którym Wojewódzki zaplanował występ ponad dwudziestu zespołów, w większości tuż po płytowym debiucie. Zdemolowanie sprzętu nagłaśniającego w czasie piątkowych zamieszek i obawa przed ich powtórzeniem doprowadziły do bezprecedensowej decyzji odwołania koncertów na Małej Scenie.

Efektownym zamknięciem festiwalu stał się sobotni koncert na Dużej Scenie. Wystapiły faworyzowane przez Wojewódzkiego zespoły rocka środka jak T. Love, Oddział Zamkniety i Ira oraz zespoły nagrodzone w konkursie.

Zwycięski pluralizm

Do konkursu zgłosiło się 450 zespołów, z których jury złożone z muzyków i dziennikarzy wybrało 40 grup walczących o pięć kontraktów płytowych. Jak można się było spodziewać wzorem dla wielu młodych zespołów stały się amerykańskie formacje wywodzące się z Seattle. Na szczeście nagrody przyznano zespołom prezentującym rozmaite nurty rocka. Spośród nagrodzonych ciekawie zabrzmiała grająca folk-rock grupa Ankh, w skład której wchodzi skrzypek na co dzień zatrudniony w Filharmonii Kieleckiej. Bardzo sprawnym zespołem jest grająca progresywną odmianę metalu grupa Kr'shna Brothers z Poznania. Środowisko alternatywne reprezentuje warszawska Paraphrenia wywodząca się z nurtu hard core. Wśród laureatów znalazły się zespoły tak różne stylowo, jak punkowy Włochaty, artystowska Futurobnia czy metalowy Alastor. W werdykcie jury znalazla więc odbicie cała różnorodność stylów i brzmień polskiego rocka.

Klapa plebiscytu

Wiekszość z 250 akredytowanych przy jarocińskim festiwalu dziennikarzy pozostała odporna na muzykę. Zespołowi Ankh wystarczyło zaledwie 8 głosów, by zostać laureatem nagrody dziennikarzy. Spośrod 16 tysięcy widzów tylko kilkuset wzieło udział w ankiecie na najlepszy zespół. Być może jest to sygnał, że w przyszłym roku można zrezygnować z tych wyróżnień stawiając na gust przedstawicieli wytworni płytowych, które przejawiły w tym roku niezwykłe zainteresowanie Jarocinem, fundując wspomniane 5 kontraktów.

Koniec ery Chełstowskiego

Na konferencji prasowej zwołanej następnego dnia po zamieszkach na Małej Scenie kilku dziennikarzy w emocjonalnych wypowiedziach przywoływalo Chełstowskiego jako wzorzec organizatora i szefa artystycznego. A jednak przebieg Jarocina '93, mimo organizacyjnych uchybień i nie spełnionego przełomu stylistycznego, wykazuje, że czas Chełstowskiego definitywnie minął. Protesty kilkuset punków, którzy wywołali zamieszki na Małej Scenie protestując przeciw komercjalizacji Jarocina i udziałowi Marlboro, pozostają głosem hałaśliwej mniejszości, która przestanie w końcu mieć wpływ na organizatorów. Festiwal staje się imprezą komercyjną, bo inaczej być nie może przy kosztach organizacji siegających 4 miliardów złotych. 16 tysięcy sprzedanych karnetów, co jest rekordem, pozwala wnioskować, że młoda publiczność przyjeżdża przede wszystkim posłuchać muzyki, a ideologia czy akcje charytatywne stały się dla Jarocina balastem słusznie odrzuconym przez tegorocznych organizatorów.

autor: Grzegorz Brzozowicz, Maciej Chmiel, Gazeta Wyborcza nr 184, 09.08.1993

  • 0 komentarzy
    Brak komentarzy
  • napisz komentarz
strona nie używa cookies, nie szpieguje, nie śledzi
do obsługi strony sprawdzamy:
kraj: US · miasto: North · ip: 35.172.231.232
urządzenie: computer · przeglądarka: claudebot · platforma:
licznik: 1 · online: 666
created and powered by:
www.RobiYogi.com - profesjonalne responsywne strony internetowe
00:00
00:00
zamknij