Adres w sercu - Karolina Hejmanowska

Karolinę poznałem kilka lat temu kiedy będąc przejazdem w Rzeszowie ze swoim facetem zaproponowała spotkanie. Spędziliśmy kilka godzin na interesującej rozmowie. Spotkaliśmy się jeszcze później na koncercie THCulture w Żorach, gdzie Karolina mieszkała w tamtym czasie. Karolina okazała się "entuzjastką" SMAR SW, napisała na swoim blogu recenzje wszystkich płyt smarów. W zeszłym roku Karolina wydała swoją debiutancką powieść "Adres w sercu. Część 1", na łamach której pojawiają się punkowe teksty, m.in.: SMAR SW.

1 września na rynku ukazała się pierwsza część mojej debiutanckiej powieści, której akcja rozgrywa się w latach 90. (przynajmniej większa część); jest dużo punk rocka i metalu. O czym napisałam? Jest tam wszystko; paleta emocji, jak ja to mówię.

Wątek miłosny, uzależnienie (narkotyki), skinheadzi.

Życie. Po prostu. Dodatkowym smaczkiem są fragmenty tekstów piosenek (głównie punk), które świetnie zgrywają się z powieścią.

fragment 1:

Katowice, 7 sierpnia 1994 roku (niedziela), godzina 5:00

Już świtało, kiedy pociąg zatrzymał się na katowickim dworcu.

Wszyscy spali, oprócz Tomka, który przez ból spowodowany pobiciem przez policjanta, nie zmrużył oka tej nocy.

Był wyczerpany zarówno psychicznie jak i fizycznie. Sytuacji nie poprawiał fakt, że był zwyczajnie niewyspany.

Festiwalowe warunki (przez całe trzy dni festiwalu nie spał prawie wcale (!), bo przecież nie mógł odpuścić sobie przyjemności obejrzenia takich kapel, jak chociażby: Farben Lehre, Nauka o Gównie, Defekt Muzgó, czy The Bill) plus ilość spożytego alkoholu i incydent z policją i ochroną spowodowały, że czuł się jakby balansował na granicy życia i śmierci.

- Hej, pobudka, wstawać! Jesteśmy na miejscu - zwrócił się do przyjaciół.

Jako pierwszy obudził się "Kogut".

- Ooo, już rano? Jak się spało? - zwrócił się do kumpla.

- Odpieprz się. Przecież wiesz, że warunków do spania to ja nie miałem - żachnął się Tomek.

- Coś ty taki wściekły? Jak chcesz mieć do kogoś pretensje, to tylko do siebie samego. Wcześniej zaproponowałem ci lekarstwo - bronił się "Kogut".

- "Lekarstwo"?! Ty to gówno nazywasz "lekarstwem"?!

- Eeej, ciiiiszej tam! No jeszcze sobie przyłóżcie na dzień dobry! - odezwał się "Dezerter", który został gwałtownie wybudzony ze snu.

- Chłopaki, odbiło wam, czy jak? - zapytał, widząc stojących naprzeciw siebie w wojowniczej postawie najlepszych kumpli.

Jeszcze przez chwilę "Kogut" wraz z Tomkiem mierzyli się wzrokiem, po czym pierwszy dał za wygraną Tomek i opuściwszy ręce, zwrócił się do przyjaciela:

- Już dobrze, przepraszam cię, stary. Po prostu nawet nie zmrużyłem oka, nie mówiąc już o tym całym harmiderze w Jarocinie.

Przez kilka sekund "Kogut" jeszcze patrzył na niego z poważną miną, zaraz jednak na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech:

- W porządku. Masz prawo nie być w humorze. W końcu to ciebie najbardziej dotknął ten wypad.

- Cieszę się, że nie chowasz urazy, dzięki - po czym uściskał kumpla.

- Nooo, jeszcze buzi sobie dajcie i będzie wszystko cacy - dodał na ostateczne rozładowanie napięcia żółtowłosy punkowiec.

- Pierdol się - żartobliwie odpowiedzieli przyjaciele.

- Hej, patrzcie, to niewiarygodne - zignorował tę uwagę "Dezerter". - Nasza punkowa królowa przespała całą akcję - to mówiąc, nachylił się w stronę Ani i wrzasnął jej do ucha: - OTWIERAĆ! POLICJA! - po czym cała trójka wybuchnęła gromkim śmiechem.

- Kurwa mać, wy jesteście nienormalni! - wrzasnęła wystraszona dziewczyna.

- Mówi się "pojebani", skarbie - odparował "Kogut".

Chciała coś na to odpowiedzieć, jednak w tym momencie do przedziału wszedł konduktor i zmierzywszy wzrokiem kolorową, głośną i powiedzmy sobie szczerze - cuchnącą grupę, oznajmił:

- Ekhm… Państwo powinni już wysiąść. Jesteśmy na miejscu - powiedziawszy to, trochę zbyt szybko się oddalił.

- "Ekhm… Państwo powinni już wysiąść. Jesteśmy na miejscu" - przedrzeźniał konduktora Tomek, kiedy wysiadali z pociągu.

- Widzieliście tę minę, kiedy zwracał się do nas per "Państwo"? Cóż za skrzywienie mordy - zaśmiał się.

- To prawda, niezapomniany widok - zawtórował mu czerwonowłosy przyjaciel.

- Dobra, chłopcy, wystarczy. To co, może pokierujemy się na dworzec w celu sprawdzenia busa? Tęsknię za moim ciepłym łóżeczkiem i gorącą kąpielą.

- Ja też o niczym innym nie marzę - zgodził się z nią "Dezerter".

***

- Masakra, jak mnie matka zobaczy, to mnie zabije - zagadnął przyjaciół Tomek, kiedy wracali do Żor.

- Jeśli ci to poprawi humor, to powiem ci, że ja też nie będę miał sielanki. Głównie mam na myśli swojego ojca - odparł "Kogut" i na samą myśl o jego spuchniętym oku (a może o gniewie ojca), skrzywił się.

- Ojej, czy to znaczy, że już nigdy was nie zobaczę? - z udawaną troską zapytała Ania.

- Bardzo śmieszne, bardzo - pokręcił głową Tomek.

- A żebyś wiedział - uśmiechnęła się do niego promiennie.

fragment 2:

Żory, 7 sierpnia 1994 roku (niedziela), godzina 8:04

Pożegnawszy się z przyjaciółmi, Tomek udał się w stronę swojego mieszkania, które dzielił z matką, ojczymem i młodszym rodzeństwem.

Już miał wchodzić do klatki schodowej, gdy nagle zatrzymał się gwałtownie.

Pewnie już słyszeli o zadymie i będą wypytywać. Najpierw muszę zebrać myśli - zaczął grzebać po kieszeniach swojej skórzanej kurtki.

Sekundy mijały, jednak nie znalazł tego, czego szukał i poczuł, że narasta w nim frustracja.

Kurwa mać, jeszcze tego mi brakowało. Pewnie wypadły mi z kurtki, w końcu tyle się działo… Poza tym, od wielu godzin nie paliłem, muszę coś skombinować - chłopak wyjął resztkę pieniędzy, które jakimś cudem udało mu się zachować i skierował się do najbliższego kiosku, który mieścił się na osiedlu, na którym się wychował.

***

Kiedy dotarł na miejsce, przywitał się z panią Jadzią, starszą kobietą po sześćdziesiątce, która od lat prowadzi mały osiedlowy kiosk:

- Dzień dobry, pani Jadziu. Poproszę paczkę "killersów"… to znaczy Popularnych - uśmiechnął się.

- Dzień dobry, w tej chwili nie ma.

Zastanowił się przez chwilę, po czym zapytał:

- A Sporty są?

- Tak. Jedną?

- Poproszę. Ach… i paczkę zapałek. Zgubiłem. Gapa ze mnie - to mówiąc, odliczył pieniądze i już miał się pożegnać, jednak zmienił zdanie i zapytał:

- Może mi pani łaskawie wytłumaczyć, czemu mi się tak przygląda? Przecież znamy się tyle lat… Doskonale pani wie, jak wyglądam, prawda?

Pani Jadzia, wyraźnie zakłopotana, próbowała się tłumaczyć:

- Nie… ja tylko…

- Pieprzyć to - przerwał jej chłopak i odszedł.

***

Tomek zatrzymał się pod swoim blokiem i zapalił papierosa. Zaciągnął się głęboko i poczuł ulgę.

Tego mi było trzeba - pomyślał.

Jego poczucie spokoju zakłócił jednak pewien widok.

Nie, tylko nie teraz….

W oddali zobaczył zbliżającego się chłopaka. Był w podobnym wieku, mówili na niego "Hitler". Bynajmniej nie byli kolegami.

Łysa głowa, czerwone szelki, jeansy, biała koszulka polo i czarne, zadbane martensy.

Na nieszczęście Tomka, on też go dojrzał. "Hitler" uśmiechnął się szyderczo od ucha do ucha i zagadnął punka:

- Widzę, że festiwal dla ciot już się skończył, skoro wróciłeś.

Tomek poczuł krew pulsującą w skroniach.

W innych warunkach zapewne wdałby się z nim w pyskówkę, która zakończyłaby się rękoczynami, lecz obecnie czuł się wyczerpany zarówno psychicznie jak i fizycznie.

- Co jest? Ogłuchłeś, brudasie? Kto ci tak przyłożył? Czyżbym się spóźnił? - naśmiewał się z chłopaka.

Punkowiec ostatnimi siłami woli powstrzymywał się od rzucenia się na prowokatora. Dziś nie miałby z nim najmniejszych szans i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Zamiast rzucić się na niego z pięściami, posłał mu groźne spojrzenie i rzucił na trawę niewypalonego papierosa. Następnie przydeptał go glanem, który z całą pewnością wymagałby wyczyszczenia, po czym odwrócił się tyłem do skinheada i odszedł.

Miał tylko nadzieję, że wróg nie idzie jego śladem.

***

Zatrzymał się przed drzwiami mieszkania i wziął głęboki wdech, następnie powoli wypuścił powietrze. Żałował, że nie dokończył tego papierosa, ale nie miał wyboru. Gdyby postał tam jeszcze przez chwilę, pewnie by nie wytrzymał i zrobił to, co zwykle. Dał się ponieść emocjom. Na szczęście skin postanowił mu odpuścić. Mimo wszystko, punk poprzysiągł sobie, że jak tylko powróci do formy, zemści się. Te jego teksty nie ujdą mu płazem. Na to jednak będzie musiał trochę poczekać i w miarę możliwości, unikać spotkań z agresorami. Jednak o to będzie martwił się później. Teraz musi przygotować się na spotkanie z matką i jej mężem. Nie miał siły tłumaczyć ani matce, ani jej facetowi co się tam tak naprawdę wydarzyło.

Zdawał sobie sprawę, że cokolwiek by nie powiedział, usłyszy tę samą śpiewkę:

"To miejsce dla ćpunów i degeneratów", "Jak można słuchać czegoś takiego?", "Powinieneś w końcu zmądrzeć, zrzucić te szmaty i wyglądać jak normalny, cywilizowany człowiek".

Pytanie tylko jak tak naprawdę wygląda "normalny, cywilizowany człowiek"? I kto powiedział, że ludzie z kręgu subkultur nimi nie są? Kto to wymyślił? Czy punki zawsze muszą być spychani na margines społeczeństwa? I właściwie za co? Za to, że mają odmienne zdanie, poglądy na życie i wyglądają inaczej niż większość ludzi? A największym paradoksem jest to, że to właśnie ci "normalni i cywilizowani" tak uważają.

Z tą myślą włożył klucz do zamka (na szczęście przechował go po wewnętrznej stronie kurtki, gdzie był w miarę bezpieczny) i delikatnie go przekręcił.

Ledwo postawił stopę w mieszkaniu, a przy drzwiach "powitał" go ojczym.

- Jesteś wreszcie. Widziałem przez okno, że wchodzisz do klatki. Co tak długo tam robiłeś? I jak ty wyglądasz? Wiesz, że twoja matka od zmysłów odchodzi? Mówili o tym degenerackim spędzie w telewizji.

Wiedziałem. Już się zaczyna - pomyślał Tomek i przewrócił oczami.

- Mówię do ciebie, słuchasz mnie? Chłopaku, trochę kultury - zwrócił się ojczym do chłopaka, jak na gust Tomka, trochę zbyt nerwowym tonem.

- Słyszę, nie jestem głuchy! - odparował z wściekłością. Rozchmurzył się dopiero, gdy zobaczył jak z jego pokoju wybiega czarno-brązowy owczarek niemiecki. Uwielbia tego psa. Dostał go od swojego ojca na szóste urodziny. Wabi się Nero.

- Co to za krzyki? - odezwała się matka Tomka, po czym dołączyła do męża i syna.

- Cześć, mamo - przywitał się Tomek.

- Boże, dziecko, tak się o ciebie martwiłam! I jak ty wyglądasz? Oglądałam telewizję i…

- Telewizja kłamie - przerwał jej chłopak. - Czy ja mogę w końcu porządnie wejść do tego domu?

Na to pytanie, dorośli postanowili odsunąć się od niego na tyle, żeby mógł zamknąć drzwi, zdjąć buty i skórę.

- Gdzie są dzieciaki? - zapytał.

- Kogo nazywasz "dzieciakiem"? - odpowiedział pytaniem na pytanie Dawid i uśmiechnął się do brata od ucha do ucha. Uśmiech na jego twarzy nie zagościł jednak na długo.

- Co się stało? - zapytał wystraszony.

- Masakra, aż tak źle wyglądam? - zapytał, po czym skierował się w stronę łazienki, w celu przyjrzenia się swojej twarzy.

Dopiero teraz zrozumiał, dlaczego pani z kiosku przyglądała mu się ze strachem, dlaczego skinhead spotkany przed blokiem zapytał: "Kto ci tak przyłożył?" i dlaczego matka patrząc na niego, była taka przerażona.

Jego twarz wyglądała przerażająco. Wory pod oczami, ziemista cera, widoczne siniaki. To efekt wyczerpania, braku snu, nadużywania alkoholu (w końcu festiwal trwał trzy dni i trzeba było się odpowiednio podkręcić), niedożywienia, nie mówiąc już o bójce z służbami mundurowymi.

- O kurwa - to był jedyny komentarz na temat własnego wyglądu.

  • 6 komentarzy
    Dada 2021-02-20 00:46:55 - PL

    Serio? Taka powieść kręci facetów ze Smara?

    yogi 2021-02-20 10:46:31 - PL

    A skąd masz takie wrażenie, że kręci?

    adi 2021-02-26 20:09:19 - PL

    Ekstra, nie ma to jak oceniać nie czytajac. Moze najpierw przeczytaj dada a jak nie, to po co takie gadki? chyba, ze przeczytales, ale watpie. zachecila mnie ta opinia i mam podobne odczucia. nie jest cukierkowo, choc na poczatku wlasnie sie tego balem. pozdro. https://punkowastrona.wordpress.com/2021/01/23/adres-w-sercu-cz-1-recenzja-ksiazki/

    Dada 2021-02-27 00:58:06 - PL

    Adi dlaczego twierdzisz, że oceniam nie czytając?

    Dada 2021-02-27 01:01:44 - PL

    Yogi tak myślę po obfitości cytatów

    yogi 2021-02-27 08:49:12 - PL

    @Dada wyciągasz błędne wnioski, "obfitość cytatów" nie świadczy o tym, że mnie to kręci, a jedynie o chęci przybliżenia treści. Gdyby były dostępne dłuższe fragmenty - opublikowałbym je. Z mojej perspektywy jest to "ciekawostka" o cytowaniu tekstów zespołu SMAR SW w powieści młodej pisarki i dlatego jest o tym informacja.

  • napisz komentarz
strona nie używa cookies, nie szpieguje, nie śledzi
do obsługi strony sprawdzamy:
kraj: US · miasto: Columbus · ip: 3.133.131.168
urządzenie: computer · przeglądarka: AppleWebKit 537 · platforma:
licznik: 1 · online: 666
created and powered by:
www.RobiYogi.com - profesjonalne responsywne strony internetowe
00:00
00:00
zamknij